środa, 24 kwietnia 2013

Jak ich nie kochać

Nie ważne kot, pies, złota rybka, gad, płaz czy inna inność, każdy z nas lubi co innego. 
Biorąc je pod opiekę jesteśmy za nich odpowiedzialni jak za małe dzieci. Musimy nauczyć je wszystkiego ale i nauczyć się ich. Jak dzieci trzeba je karmić, leczyć, sprzątać po nich i nie wyrzucać jak się znudzą, jak są stare i jak stary człowiek którym niewątpliwie każdy z nas będzie potrzebują od nas pomocy. 
Sama mam dwa psy i nie wyobrażam sobie życia bez nich. Jedno to 18 letnia suczka, która niedowidzi, niedosłyszy, ma chory kręgosłup, trzeba ją wnosić po schodach a niedługo pewnie i znosić a jak za daleko wypuści się na spacer (bo w tej chwili to ona nas wyprowadza a nie my ją) trzeba wziąć ją na ręce i przynieść bo nie ma siły wrócić, przeszła trzy operacje, brakuje jej zębów, śmierdzi z pyska, śpi z nami w łóżku (jest najlepszym termoforem świata) i co z tego. Jak wracamy do domu (co nie zawsze słyszy) to wygrzebuje się toto z pościeli i liże śmierdzącym ozorkiem wszędzie gdzie sięgnie a ogon lata niczym wiertło helikoptera i to jest to.
Drugie to 6 letni facet apodyktyczny doberman, który usiłuje nami rządzić, wiecznie zaczepia sunię, ona na niego warczy, a on ma w to nosie i wiecznie coś a to karma nie taka, a to kleszcz (mimo obroży i innych specyfików) i te wszystkie inne jak to z dobkami ale nochel skórkowy oczki jak migdałki i złożone uszy niczym pikujący w dół samolot wynagradzają wszystko.
A wszystkie te wywody to w ramach akcji o której napisała Ania do której i ja się dołączam z prośbą o wsparcie moralne i nie tylko.
Zajrzyjcie tam a czeka Was nagroda

niedziela, 14 kwietnia 2013

Przyszła wiosna

Zobaczcie

przyszła, przyszła wiosna 



a z nią mój t-shirt, a ponieważ troszkę stroi jeszcze nieduże fochy to bluzeczka ma długie rękawki, coby nie straszyć bladością  witek i jednak niektórym bywa na razie chłodno w gołe ręce





Jest ciepły, obszyty łańcuszkiem na taśmie, po 1 praniu łańcuszek na końcach trochę był wziął odlatatał, ale igła w rękę i jest już na miejscu.

Różowemu ryżowi dorobiłam czarne plecy a teraz kombinuję czy długie rękawy, czy do łokcia.




I na koniec wesoły owoc pitahaya (różowe do różowego)




czwartek, 11 kwietnia 2013

Zmęczyłam

No zmęczyłam, niby nic niby 15 centymetrów roboty ale dla KOGO, dla ULUNGA  Koleżanki, który to Ulung pojawił się na świecie jakieś 2 tygodnie temu i głupia baba zgłupiała i jak każda baba rozczuliła się, że takie małe, że takie cudne, i te wszystkie takie tam co baby mają. 
Najsamprzód baba poleciała i kupiła takie różne ....... w rozmiarze 62 cm na upały, na chłody i na zimno



 

 a na koniec wymyśliła CZAPKĘ mu zrobię na drutach, żeby takie prawdziwie od "ciotki" było.  
I się zaczęło sześć razy ją małpę prułam 
najpierw nie taka włóczka, 
potem nie taka grubość drutów, 
potem na okrągłych drutach ja zrobię - druty pamiętają czasy jakich najstarsi górale nie pamiętają, co oznacza, że źle się ślizgała po nich włóczka, zaczepiała się na żyłce i same przeciwności, no i gdzieś po drodze pomyliłam oczka, 
to potem na 5 drutach ją zrobię - nie dość że znowu pomyliłam wzór to jeszcze to jakieś małe mi się to wydawało, 
w końcu wymyśliłam no trudno zszywana będzie ale może jakoś się uda bez kolejnego prucia
i się oczywiście nie udało, 
nie wiem czy ja czytać nie umiem, czy może w gazecie oczka prawe na lewo wychodzą (może że okrągły drut) w każdym razie nie wyglądało to tak jak na zdjęciu i już i kolejne prucie 
ale wreszcie udało się i JEST udziergałam ją od niedzieli ją dziergałam z przerwą na pracę i inne te tam (żeby nie było, że aż taka powolna w tych dzierganiach jestem). Czapa dostanie jeszcze granatowego kutasika, a młody rękawice bez palcy czy innych palców,