wtorek, 11 listopada 2014

Gwiazdki na kocyku

W sierpniu pojawiło się zapotrzebowanie na ozdobny kocyk.
Zaczęło się oczywiście od IK, gdzie mignął mi wzór od Dziergam sobie i tak oto ...

tak było na początku




tak w trakcie i po





a tak na końcu


Kocyk jest zdecydowanie bardziej ozdobny niż użytkowy, więc Mama dziecięcia otrzymała pozwolenie na noszenie go w ramach omatacza szyjnego gdzie może spełniać przynajmniej trochę użytkowe funkcje

niedziela, 2 listopada 2014

Byłam w Górach Stołowych

i zabrałam ze sobą rzeczy które uszyłam

bluzka - reglan, ma już rok i dalej prezentuje się nieźle pomimo nieustannego noszenia i prania


no i sukienka, którą już pokazywałam tu i zdecydowanie dresówka jest fantastyczna do noszenia aczkolwiek pranie zdecydowanie ją skurczyło albo mnie przybyło tu i ówdzie - wersja prania zdecydowanie bardziej mi odpowiada

ale nie miało być o sukience ale o tym jak przemieszczają się pełnoletnie jamniki po górach 


i jak za to ślicznie dziękują 


niedziela, 31 sierpnia 2014

Walenty, Paragwaj i Rock Łeba

Walenty zamiast mnie obdarować bluzką 14 lutego obdarował mnie nią pod koniec marca a foty pozwolił zrobić dopiero w czerwcu i jeszcze tak to zaplanował żeby albo mnie pożarły dzikie hieny albo stratowały przedpotopowe stwory.
Walenty bo bluzka uszyta jest z bawełny w serduszka według wykroju z Burdy 2/2014 model 135, oprócz zmiany długości rękawa z 3/4 na 4/4 (dla własnej fanaberii) ten wykrój nie wymagał ode mnie żadnych przeróbek. Jedyna niewygoda to prasowanie tego czegoś co jej wystaje z przodu, całość podszyta atłasową tasiemką.Nosi się ją rewelacyjnie.
Paragwaj bo od Iwony dostałam przecudnej urody i wygody torebkę i jeszcze okazała się bardzo tematyczna bo morska a pojechałam z nią do
Rock Łeby do Parku Dinozaurów utrzymanym w stylu Flinstonów - polecam Małym i Dużym, naprawdę fajna zabawa i wszystkie zdjęcia właśnie z tego parku
I oczywiście w "stylizacjach" niezastąpiona czapka 




 





niedziela, 17 sierpnia 2014

na letnie upały

Uwielbiam kolorowe
(byle nie regularne paski w poprzek co stwierdzam do ekspedientki będąc w sklepie z włóczkami ubrana w pomarańczowe spodnie, chabrowy t-shirt i wściekle różowy sweterek - wzrok pani bezcenny)
co chyba widać.
Szczególnie latem preferuję wesołe kolory, jesienią i zimą też - mam wtedy wrażenie że świat jest weselszy.
Paradowałam w tej sukience po parkingu przed hipermarketem w upale okrutnym i nie było ludzia który by się nie gapił - widać mnie było z daleka.
Sukienkę tę szyła i Jakatya i LolaJoo i rewelacyjnie nadaje się ona na upały a poza tym jak Katya naniosłam trochę poprawek bo inaczej nie dałoby się tego nosić: dodatkowe zaszewki "ukośne" na przodzie, skrzydełkowe rękawki dostały zaszewki inaczej miałam skrzydła na których mogłam latać i niestety tył podjeżdża do góry więc sukienka jest podszyta nierówno tył ma ciut dłuższy.

Stylizacja bije wszelkie rekordy - sukienka bez pleców na upały okrutne, kabriolet no bo w końcu trzeba się lansować i CZAPKA - tę mam wpisaną w życiorys, inaczej rozum mi wypala a kapelusze sprawdzają się tylko na filmach albo jak się ma osobistego kierowcę 





a to cudo ostatnio wybrało sobie mój taras na odpoczynek pospał całą noc ob.....ał całą szafkę a potem nawet się nie pożegnał tylko odleciał


czwartek, 24 lipca 2014

Rybi ogon


Moda na maxi wracała i wracała w końcu wróciła i podobno jest must have w postaci długiej spódnicy do ziemi, (ale mi się udało nie dość że długa to jeszcze do ziemi)

aczkolwiek mini też jest wszechobecne i wcale ale to wcale się nie poddaje chociaż teraz to bardziej przejawia się w szortach, krótkich spodenkach czy jak je tam zwał - zresztą jak się ma co pokazywać to dlaczego nie pokazywać,

mimo iż tytuł posta rybi to jednak cały czas za mną "chodzi" 

Rudy ojciec, rudy dziadek, 
Rudy ogon - to mój spadek, 
A ja jestem rudy lis. 
Ruszaj stąd, bo będę gryzł. 

Jan Brzechwa


nie zawsze ten wierszyk kojarzył mi się dobrze bo byłam albo marchewa albo ruda a dzieciaki latały za mną i rudy ojciec ........... mój naturalny kolor włosów to RUDY, RUDY rydz.

Jak must have to i jest  długa spódnica z lycry z dodatkiem ogona. Tak na prawdę to nie przewidywałam takiego ogona ale jakoś marnie obejrzałam i zdjęcie i rysunek techniczny i wykrój ślubnej kiecki  z Burdy 3/2008. Miałam mieć możliwość swobodnego poruszania się i ponieważ tej niebieskości było dla mnie za dużo to musiałam ją co nieco urozmaicić i tak mam i ogon i swobodę ruchów. Spódnica biodrówka taka do latania po mieście. Wykrój zaczerpnięty z sukni ślubnej, tkanina lycra sztuczna że mózg ale nie plastikowa i niestety nie uwolniona tylko zakupiona ze względu na przecudny kolor, ale ogon to już uwolniona tkanina z lat nie pamiętnych, swoje odleżała i dała się wreszcie wykorzystać. 

Spódnicę nosi się rewelacyjnie mimo ogona na który trzeba uważać jak się odjeżdża od biurka w pracy i była ze mną w czerwcu nad morzem








poniedziałek, 14 lipca 2014

Roczny poślizg

Wrzesień 2013 urlop nad polskim morzem krótki bo krótki ale ambicje WIELKIE, w listopadzie byłam mniej więcej w połowie roboty i znowu 4 dni urlopu, plany skończyć przed gwiazdką (tą co już była)

i wreszcie lipiec 2014 i koniec "mordęgi".

Estonian lace z estońskiej włóczki 800 m w 100 g wypatrzonej na blogu Intensywnie Kreatywnej Agi, pozazdroszczonej i nabytej w drodze kupna na mocno popularnym portalu aukcyjnym.

Przyznam się że brakuje mu: szalowi około 20 rządków wzoru zgubionego tak żeby było w miarę niezauważalne i końcówek w sensie borderu na krótszych bokach ale niestety przedobrzyłam z drutami powinnam wziąć o numer większe (przynajmniej) ale niteczka "cienizno taka" że jak dobierałam druty to 3 (trójka) wydawała się najlepsza z najlepszych.


i znów szczur w roli prezentera, jeszcze przed praniem i blokowaniem




a tu sztuczka z suszeniem


tu już blokuję


 po wyschnięciu i na innym modelu



niedziela, 13 lipca 2014

W roli głównej ....................szczurek

Szczurek
prezentuje torebkę wydziergana w dwa popołudnia weekendu ze zpagetti, kupione pewnie ze dwa lata temu w szale umysłu: "cudo", ale fajne, chcę i muszę mieć - potem się wymyśli co z tego będzie. 
Kawałki poszły na troczki do piżamowych spodni i dalej nic. Przestał ten mot na półce i kuł w oczy a że ostatnimi czasy mam szał drutowo szydełkowy to na próbę wzięłam siódemki  (zlecają robienie na 10 lub 12) nabrałam 15 oczek żeby zobaczyć co i jak i poszło. Poszło szybko ale niestety nie tak sprawnie bo przy tak "małych" drutach robota sztywna a przy tym ciężka (na wagę) i łapki musiały co jakiś czas odpoczywać. Ale spodobało  mi się bardzo i że zostało mi jeszcze mniej więcej pół mota to dokupiłam teraz czerwony i będzie czerwona i jeszcze łączona szaro czerwona, jedna zrobiona na szydełku.


 

 
 


czwartek, 10 lipca 2014

Zorkownia i Znak, Znak i Zorkownia



Dostałam e-maila, co nie jest może wydarzeniem wszech czasów bo jednak jakieś e-maile od czasu do czasu otrzymuję ale ten był dość niezwykły Wydawnictwo Znak z Krakowa zwróciło się do mnie z propozycją przeczytania książki  Agnieszki Kalugi - Zorkownia. 

Pani Agnieszka prowadzi bloga pod takim samym tytułem.

Blog odwiedziłam natychmiast,

przeczytałam wywiad w Wysokich obcasach

i przyznam że z niecierpliwością czekałam na przesyłkę.

zdjęcie pochodzi ze strony Wydawnictwa

Dotarła 

Książka niesamowita, z olbrzymią  wrażliwością opisująca to o czym większość z nas boi się mówić  a nawet myśleć jakby choroba, śmierć i przemijanie  nas nie dotyczyły. Książka w której nikt nie jest anonimowy jest czyimś synem, córką, matką, ojcem, bratem, siostrą, znajomym ale przede wszystkim człowiekiem który czuje, myśli, kocha, cierpi i boi się. 

Hospicjum to straszne dla nas i słowo i miejsce w książce tej nabiera zupełnie innego wymiaru  - wymiaru dobra, ciepła i miłości ludzi którzy mają tę niesamowitą odwagę , odwagę niesienia pomocy nie za pieniądze ale z potrzeby serca. I jak bardzo te serca i umysły  cierpią gdy odchodzi „obcy” człowiek.

Spróbujcie najpierw zajrzeć na bloga a potem przeczytać książkę . Jak dla mnie obydwie publikacje są niesamowite i warte przeczytania i czytania,  a słowa ks. Jana Twardowskiego „Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą” nabierają rzeczywistego wymiaru.

Jednocześnie w imieniu Zachodniopomorskiego Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych chciałabym zaprosić wszystkich chętnych do udziału w spotkaniu  z autorką książki 

Zorkownia - Agnieszką Kalugą.

 Spotkanie odbędzie się we wtorek, 15.07 o godzinie 17:00,
w studiu koncertowym Radia Koszalin przy ulicy Piłsudskiego 41.

 Swój udział proszę potwierdzić telefonicznie 94 34-70-900.

Przed spotkaniem o godzinie 14:00 odbędą się warsztaty dla wolontariuszy i osób zainteresowanych pomocą ludziom nieuleczalnie chorym, na temat:
Wolontariat - skutki uboczne.



środa, 9 lipca 2014

wydawałoby się

Wydawałoby się że powrót powinien być łatwiejszy jak się już go zapowiedziało,
 foty porobione,
 teoretycznie tekst w głowie do napisania ułożony
 i co 
i kicha i wiecznie pod górkę - nic tylko się zastrzelić,
bo jak tu po ośmiu godzinach spędzonych przed komputerowym ekranikiem i co najmniej godzinnym powrocie do domu (a nasi podopieczni wraz z rodzicielami mieli wyjechać na wakacje) usiąść przed nim znowu, kiedy tak fajnie jest wziąć druty do ręki i robić ZIMOWY sweter - wiadomo przecież że zawsze na odwrót zimą letnie, latem zimowe.
Całe szczęście że istnieją tzw wolne moce przerobowe i można coś skrobnąć w pracy i pooglądać Wasze blogi - a teraz koniec przerwy czas do pracy.

I obiecuję, na prawdę obiecuję że następny wpis będzie szyciowy lub robótkowy i to zaraz (to taka wielka bakteria) po powrocie do domu
Pozdrawiam
Ewa
a to zapowiedź

czwartek, 3 lipca 2014

Wracam

Nie było mnie dłuuuugo, no nie było ale nie zapomniałam o szyciu i innych ręcznych robótkach.

Wymówek mam kilka ale główna to pewnie lenistwo

a poza nim studia podyplomowe, egzaminy, certyfikaty, śluby i wesela (nie moje), praca, dojazdy i cała proza życia.

Witajcie ponownie

Ewa

sobota, 8 marca 2014

Jeden wykrój i dwie …….

 Jeden wykrój, teoretycznie jeden rodzaj materiału, tylko gatunki różne i dwie różne sukienki.
A tak nota bene czy też tak macie że zawsze szukacie wykroju w milionach Burd bo akurat wymyśliłyście sobie właśnie taki i tylko taki uszytek a wszystkie te które akurat są pod ręką to absolutnie nie to co ma być.
Sukienki zostały uszyte na podstawie bluzki z Burdy 1/2013 nr 119
image
http://www.burda.pl
zmianie uległy rękawy nie są marszczone, byłoby za “grubo” w żaden sposób moim zdaniem nie chciałyby się układać i że to sukienki przód i tył został przedłużony do odpowiedniej dla mnie długości.
Jako że szał na dresówki trwa nadal przynajmniej u mnie to sukienki uszyte są z dzianin dresowych, niby takich samych a jednak okazało się że innych.
Z założenia obydwie miały być nie wykończone i wszami na wierzch, jednak podczas krojenia koncepcja uległa zmianie – dobrze wymacałam materiały. Szara dzianina jest zwarta, mięsista, ciągliwa i taka mniamniuśna, nie siepała się podczas cięcia, różowy melanż natomiast nie jest tak ciągliwy, mięsistość ma połowiczną i siepie się niemiłosiernie.

Szara sukienka rękawy ma wszywane szwami na wierzch pozostałe ma normalne trochę za gruba jest żeby wszystkie były na wierzch nie wyglądało by to dobrze, dekolt, dół sukienki i rękawki są nie wykończone i pięknie wywijają się na zewnątrz, dodatkowo zyskała batystową koronkę jako wykończenie.

IS_DSC_0063IS_DSC_0064IS_DSC_0065

Melanżowy róż z racji upierdliwości materiału szwy ma wszystkie do środka, obrzucony został na overlocku czarną nitką i miał wyglądać pięknie a wyglądał ble… więc został wywinięty na zewnątrz i ręcznie podszyty, dodatkowo żeby nie był taki pidżamowy zyskał spódniczkę z czarnej organzy na rypsowej taśmie zawiązywanej na kokardę (całość zespawana na sztywno z sukienką).

IS_DSC_0057IS_DSC_0058 (2)IS_DSC_0059

Różnicę pomiędzy sukienkami widać niby te same a jednak inne.
Szara przetestowana w pracy i na szyciu janów w Jankach – sprawdza się rewelacyjnie, różowa jeszcze nie bo byłam uprzejma wyhodować sobie ropne zapalenie gardła zwane inaczej anginą i mam wreszcie czas powyżywać się na blogu. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

piątek, 7 marca 2014

Byłam tam "Uszyj jasia" w Ikea Janki


Akcja Uszyj jasia to fantastyczny pomysł Natalii po jej niezbyt miłych doświadczeniach.
A poza tym bo jak tu nie kochać dzieci zwłaszcza, że nie jedno przyjechało z mamą i pomagało jak umiało.
Byłam tam od godziny 11 do 16 wyszłam mniej więcej przy 160 janie, ale z tego co przeczytałam na innych blogach akcja zakończyła się sukcesem i wszystkie zaplanowane jany zostały uszyte.
Poznałam “na żywo” wiele przemiłych blogerek.
Cyknęłam kilka zdjęć i to najlepsza relacja z tego wydarzenia (co prawda nie udało mi się sfotografować wszystkich ale …)

DSC_0035DSC_0038DSC_0039DSC_0040DSC_0041DSC_0037

niedziela, 26 stycznia 2014

Nie wiem co gorsze

Nie wiem jak Wy ale ja nie znoszę po prostu nie znoszę robić wykrojów – tych papierowych. Ponieważ nie lubię tego robić to już sama myśl o tym powoduje że wynajduję tysiące problemów
a to światło nie takie,
a to na salonowym stole stoją i maszyna i overlock i pudełka z przydasiami i nie ma gdzie ich zdjąć i upchnąć żeby nie przeszkadzały,
a kuchenny stół to ma obrus, który trzeba zdjąć i jeszcze jakieś inne miski, miseczki i szklanki – same przeszkody.
“Problem” polega również na tym, że nie robię jednego wykroju tylko od razu kilka bo co się będę rozdrabniać, więc szycie jest cudne, nawet wykańczanie jest cudne ale te rysunko malunki są po prostu koszmarne zwłaszcza teraz kiedy nie ma dziennej światłości tylko jakaś szara pochmurność za oknami a jedyne nieliczne słoneczne przedpołudniowe dni to te weekendowe, które upływają babie w szkole.
Ale, ale tytuł posta brzmi “Nie wiem co gorsze” I tego właśnie nie wiem co jest gorsze malowanie na pół-pergaminie przy zastosowaniu niezliczonej ilości punktów świetlnych tych zielonych/niebieskich/czarnych/czerwonych kreseczek czy krzywe wycinanki niezliczonej ilości wydrukowanych kawałków A? a następnie sklejanie ich w jeden wielki płacht (powinno chyba być w jedną wielką płachtę)
No i co gorsze?
DSC_0044DSC_0046

DSC_0048DSC_0055

DSC_0059DSC_0060