no aż taka stara nie jestem, ale
www.brummig.blox.pl swoim
Traktatem o rzeźbieniu w gównie skłoniła mnie do wspomnień i refleksji o cudownie parszywych latach, kiedy półki wypełnione były głównie
octem,
królowały wyroby czekoladopodobne,
do pociągu wsiadało się oknem
ale każda zdobyta rzecz wydawała się być cudem i sprawiała, że uśmiechaliśmy się sami do siebie i cieszyliśmy jak dzieci, które znalazły wymarzony prezent pod choinką.
Teraz jest w zasadzie wszystko i z niczego nie jesteśmy zadowoleni bo ktoś gdzieś ma więcej, lepiej i taniej.
Ale, ale miały być cudowne wspominki między innymi o
sukience
z białej klockowej prawdziwie bawełnianej koronki o szerokości ca 8 lub 10 cm kupowanej na metry a potem cierpliwie zszywanej na starym metalowym Łuczniku mojej Danutki (nota bene maszynka żyje, szyje i ma się nieźle do dziś), podszewkę miała z cudem kupionego prześcieradła i musiało to wszystko wystarczyć na nas dwie, dla mnie i mojej siostry, spódnice w gumki z kolorowych płócienek i takie tam różne inne, skracanie i zwężanie spodni, spódnic (bo żadna z nas nie grzeszyła normalną posturą), szycie dla lalek. Burdy w wersji niemieckiej spod lady bądź ściągane z zagranicy po znajomości, co jakiś czas kalka techniczna zdobyta z biura projektowego. Stare swetry, które przysyłali nam znajomi z zagranicy prute i przerabiane na najnowsze wówczas trendy. Tak, tak umiem szyć na maszynie, robić na drutach, szydełku, niestety szycie w ręku i haftowanie to moja pięta achillesowa. Guziki w domu przyszywa mój mąż, a siostra cudnie haftuje - ja nie.
Potem był
asymetryczny garnitur
z tenisa (to taki materiał w prążki - cudnej miękkości wełenka, pamiętam do dziś) z Burdy, była tylko jedna klapa, olbrzymie wywatowane ramiona, za jakiś czas udało mi się kupić poduszki i mogłam wymienić poprzedni "wkład", a za jakiś rok czy półtora spodnie z zaszewkami zostały przerobione na spódnicę. Na początku lat 90 udało mi się kupić mojego pierwszego Łucznika, który miał już zyg zag, obszywanie "automatyczne" dziurek i parę innych bajerów, jedną z pierwszych rzeczy jakie na niej uszyłam była
zielona kopertowa kiecka
boucle z naszytym żyłką wędkarską zyg zag'iem na kołnierzu złotym sznurkiem.
Zdaje się, że mogłabym tak długo ............................... Chyba z tamtych czasów została mi mania kupowania i kolekcjonowania różnych materiałów. Kiedyś je Wam pokażę.