i wydziergać nie mogę, i mowa tu oczywiście o tworzeniu robótek ręcznych i winna jest tu oczywiście nikt inny jak Intensywnie Kreatywna. No “weszła” mi normalnie na ambit
po pierwsze tworząc swoje włóczkowe dzieła tak normalnie i od niechcenia - ucząc nas po drodze
po drugie ogłaszając Szóstkowy szatański konkurs. Pomyślałam a co mi tam w końcu tworzyłam kiedyś takie dzieła.
sweterek został zrobiony kiedy mój Syn miał ze 2 lata a mój dostęp do maszyny do szycia był dość mocno ograniczony |
Przystąpiłam do działań
miało być takie bardziej ambitne, żeby sprostać wyzwaniu i z dumnie podniesionym czołem wyjść na udeptaną ziemię. Ponieważ lubię wszelakiego rodzaju zamotania szyjne to wymyśliłam, że udziergam jakąś chustę bądź inny szal. Odwiedziłam stronkę Ravelry i zadałam “jej” wyzwanie: omotanie neckowe, dyfikultność co najmniej 7 (miało być ambitnie) no i śliczne – subiektywna ocena własna a no i frii bo chytra jestem i znalazłam przepięknej urody szal O-stole Mio. Instrukcję obsługi wraz ze schematem wydrukowałam, przeczytałam coś tam zrozumiałam a coś nie, ale stwierdziłam że za dużo tych rysunków stworzyłam jeden własny “przecudnie” kolorowy. A że na oczach czasami mam wrażenie noszę denka od butelek to schemat wydrukowałam na płachcie zakrywającej pół podłogi na usprawiedliwienie mam, że moja płachta zwiera również stronę lewą bo w niektórych rzędach i tam się mota. Całość znaczy włóczkę, druty, opis, schematy cudze i własne zapakowałam i pojechałam nad morze nasze polskie z ambitnym zamiarem wyprodukowania szaliczka w tydzień znaczy dni 7 co to jest te marne 600 rządków po jakieś 90 oczek – nie przewidziałam tylko tego, że pogoda będzie taka bardziej sprzyjająca do plażowego lenistwa a Synu marnotrawny każe sobie pomóc w pisaniu magisterki, którą to miał złożyć na tentychmiast albo jeszcze prędzej (jak my kiedyś obywaliśmy się bez Internetu, on tu my tam).
Na wczoraj wieczorem mam 373 rzędy ale od dzisiaj 4 dniowy urlop HURAAAA!!!! to może wreszcie skończę moje dzieło na Konkurs, który już się dawno skończył i został rozstrzygnięty ale liczę na nagrodę pocieszenia – zachwyt Agnieszki nad moim udziergiem. Byle do szczęśliwego finału i może nie w okolicach przyszłej zimy.
Włóczka lekko “zjadliwa” estońska wełna w kolorach zieleni, morskości i fioletu, metrów 800 w 100 gramach, druty nr 3
Chusta zapowiada się cudownie! Ja jestem cieniutka w robieniu na dutach, warkoczyk przekracza moje możliwości, a już te dzisiejsze ażurowe cuda mogę zdecydowanie zapomnieć - tym bardziej podziwiam! :-)
OdpowiedzUsuńW stanie upodlenia grypowego myślałam, że ten wzorek to chusta. Już od patrzenia na wzorek temperatura skacze ;) Podziwiam, bo ja nawet prostej jak cep torebki zpagetti skończyć jakoś nie mogę.
OdpowiedzUsuńSzybko rób i pokazuj.
piekne rzeczy, gratuluje, ania
OdpowiedzUsuńdziękuję
UsuńCiekawy wpis
OdpowiedzUsuńDzięki, będę odwiedzać:)