Sama jestem babą i zastanawia mnie fenomen naszych torebek jak my to robimy, że w torebkę wielkości złożonej chusteczki do nosa potrafimy zmieścić oprócz niezbędnych niezbędności (oczywista oczywistość) 5 kilo kartofli i jeszcze jest miejsce na pęczek marchewki, pietruszki a i kilogram jabłek się zmieści. Do czego zmierzam, ano do tego. Jakiś czas temu pokazywałam Wam mój "dywanik do samochodu" troszkę go poprawiłam klejone zatrzaski dodatkowo przyszyłam i zaczęłam ją używać. Ponieważ wcześniej nosiłam torebkę worek w której mieściło się 10 kilogramów kartofli i była ciężka jak piorun zamieniłam ją na moją "wytworną" kopertówkę żeby już i tak mój krzywy kręgosłup, nie wykrzywił się jeszcze bardziej. W pierwszym tygodniu noszenia miałam w niej tylko klucze, kluczki, pilota,dokumenty, portfelik, komórkę i etui z okularami, w następnym przybyły jeszcze tabletki i notesik, w kolejnym niezbędne okazały się jeszcze chusteczki, jeszcze jedna komórka, krem do rąk, błyszczyk i parę drobiazgów. Oprócz tego wszystkiego mieści się tam jeszcze czapka - teraz niezbędna jak wychodzi się na zewnątrz (pamiętajcie o niej mimo, iż wydaje się nam, że w każdej wyglądamy koszmarnie - to nie prawda, a poza tym zdrowie ważniejsze, jak kocha te we wszystkim jesteśmy dla NIEGO piękne), para dodatkowych rękawiczek, cukierki i oczywiście śniadanie do pracy, nie mówiąc o tysiącu niepotrzebnych paragonów i pokwitowań i jeszcze się znajdzie trochę miejsca na drobne zakupy.
Powiedzcie jak my to robimy?
P.S. Czy Wasza lepsza/gorsza (do wyboru) połówka też twierdzi, że w tym bałaganie nie da się nic znaleźć.
No ja też nie pojmuję tego fenomenu jak w damskiej torebce się może tyle zmieścić ;)
OdpowiedzUsuńWiesz oczywiście, że to jest tylko niezbędne minimum, powinny się tam jeszcze znaleźć co najmniej: szczotka do włosów, pilniczek do paznokci, puder do twarzy i parę innych drobiazgów....
UsuńDlatego ja po prostu swoją torebkę nazywam "otchłań" :D:D:D
OdpowiedzUsuń