środa, 18 stycznia 2012

Lata dwudzieste, lata trzydzieste.........

no aż taka stara nie jestem, ale www.brummig.blox.pl swoim Traktatem o rzeźbieniu w gównie skłoniła mnie do wspomnień i refleksji o cudownie parszywych latach, kiedy półki wypełnione były głównie 
octem, 
królowały wyroby czekoladopodobne, 
do pociągu wsiadało się oknem 
ale każda zdobyta rzecz wydawała się być cudem i sprawiała, że uśmiechaliśmy się sami do siebie i cieszyliśmy jak dzieci, które znalazły wymarzony prezent pod choinką.
Teraz jest w zasadzie wszystko i z niczego nie jesteśmy zadowoleni bo ktoś gdzieś ma więcej, lepiej i taniej.

Ale, ale miały być cudowne wspominki między innymi o  
sukience 
z białej klockowej prawdziwie bawełnianej koronki o szerokości ca 8 lub 10 cm kupowanej na metry a potem cierpliwie zszywanej na starym metalowym Łuczniku mojej Danutki (nota bene maszynka żyje, szyje i ma się nieźle do dziś), podszewkę miała z cudem kupionego prześcieradła i musiało to wszystko wystarczyć na nas dwie, dla mnie i mojej siostry, spódnice w gumki z kolorowych płócienek i takie tam różne inne, skracanie i zwężanie spodni, spódnic (bo żadna z nas nie grzeszyła normalną posturą), szycie dla lalek. Burdy w wersji niemieckiej spod lady bądź ściągane z zagranicy po znajomości, co jakiś czas kalka techniczna zdobyta z biura projektowego. Stare swetry, które przysyłali nam znajomi z zagranicy prute i przerabiane na najnowsze wówczas trendy. Tak, tak umiem szyć na maszynie, robić na drutach, szydełku, niestety szycie w ręku i haftowanie to moja pięta achillesowa. Guziki w domu przyszywa mój mąż, a siostra cudnie haftuje - ja nie.
Potem był  
asymetryczny garnitur 
z tenisa (to taki materiał w prążki - cudnej miękkości wełenka, pamiętam do dziś) z Burdy, była tylko jedna klapa, olbrzymie wywatowane ramiona, za jakiś czas udało mi się kupić poduszki i mogłam wymienić poprzedni "wkład", a za jakiś rok czy półtora spodnie z zaszewkami zostały przerobione na spódnicę. Na początku lat 90 udało mi się kupić mojego pierwszego Łucznika, który miał już zyg zag, obszywanie "automatyczne" dziurek i parę innych bajerów, jedną z pierwszych rzeczy jakie na niej uszyłam była  
zielona kopertowa kiecka 
boucle z naszytym żyłką wędkarską zyg zag'iem na kołnierzu złotym sznurkiem.

Zdaje się, że mogłabym tak długo ............................... Chyba z tamtych czasów została mi mania kupowania i kolekcjonowania różnych materiałów. Kiedyś je Wam pokażę.

4 komentarze:

  1. pamiętam te czasy, też szyłam, przerabiałam z róznym skótkiem... a wklejanie na bloga jest proste:
    ja robie to tak: wchodze na bloga skąd chcę wziać baner i otwieram dokładnie ten post w którym on jest : w adresie http:// dopisuje się sie scieżka dostępu , całość kopiuję- żeby mieć link,
    potem klikam na zdjęciu które chce mieć prawym przyciskiem myszy, wybieram opcję "zapisz obraz jako"i zapisuję go gdzieś w swoich plikach np. na pulpicie, czy w obrazach.

    Potem wchodzę na swojego bloga, klikam w projekt ( prawy górny róg) , z "dodaj gadzet" przy pasku bocznym wybieram "zdjęcie", otwiera się takie okienko w którm wpisuje w tytule czyje candy a w podpisie do kiedy, w linku wklejam to co skopiowałam-adres posta( uważaj, zeby wykasować to http, które tam jest, żeby nie było podwójne), a jako zdjecie umieszczam to zapisane " z twojego komputera" .

    sorki, że piszę tak jak "krowie na rowie" ale nie wiem na ile masz wiedzę komputerową, wiec najwyzej mnie wyśmiej ;-)).

    dzięki za zapiski na candy, powodzenia w losowaniu i blogowaniu!!

    OdpowiedzUsuń
  2. z tym wsiadaniem do pociągu przez okno to znowu nie taka odległa przeszłość, co roku w czasie świątecznym podobne akcje są na porządku dziennym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ThimbleLady a tego to nie wiedziałam, od jakiegoś czasu jestem zmotoryzowana, ale myślę, że teraz jest to bardziej wkurzające niż wtedy, bo było to na porządku dziennym nie ważne czy to były święta czy jakikolwiek inny dzień ale przeznaczony na podróż pociągiem

      Usuń