Taki róż od zawsze kojarzy mi się z ubiorem który nazywamy bielizną. Dla tych którzy nie bardzo pamiętają zamierzchłe czasy głębokiego PRL-u wyjaśniam (nie znaczenie słowa bielizna a kolor):
Staniki zwane inaczej biustonoszami były wyłącznie białe,
czarny to istna fanaberia - kupienie stanika w takim kolorze w normalnym sklepie zakrawało na cud albo ...... kupowało się go u gorseciarki (ceny kosmiczne), albo farbowało.
Tej części garderoby absolutnie pod żadnym pozorem nie przymierzało się (a w ogóle przymierzalnia w sklepie z bielizną - co to takiego?, a sklep z bielizną?). No czasami jak była uprzejma pani ekspedientka i akurat w dobrym humorze można było rozpiąć kożuchy, futra albo inne płaszcze i zapiąć go na tony swetrów, żeby chociaż spróbować "zmierzyć" pod biustem. Nie wiem dlaczego ale biustonosze zawsze "rzucali" zimą.
Majtki, figi, gacie, pantalony etc były tylko i wyłacznie w dwóch kolorach białe lub w kolorze mojej spódnicy znaczy się róż, jasny róż inny nie wchodził w rachubę.
Koronkowa bielizna nie istaniała a jeśli się taka trafiła była przeznaczona li tylko i wyłącznie dla tzw pań lekkich obyczajów zwanych również dewizówkami.
A teraz clou posta bardzo ciepła dzianinowa różowa spódnica. Szyta bez żadnych wykrojów bo co tu kombinować dzianinka cudnie rozciągliwa, ciepła i mięsista, nie gryzie mimo iż wełenka, więc nie potrzeba jej podszewki (myślę nawet iż jest nie wskazana bo by się ślizgała). Jeden szew z boku z drugiej strony szew "krótki" tylko do linii biodra zamiast zaszewek, gumka w pasie i na dole klejony ozdobnik. Szycie łącznie z wykrojeniem i marudzeniem = odcinek CSI Miami (bez reklam)
Ciepłe różowe "gacie" |
Położyła na podłodze przecież trzeba wejść i sprawdzić czy miękko i może można by się tu przespać |
No, normalnie czar PRL-u !!! Niestety tez pamiętam te czasy gdzie główną odpowiedzią pań sprzedających było "NIE MA" (choć okreslenie "pani" jakoś nie wydaje mi sie adekwatne do tych istot zza lady)
OdpowiedzUsuńAle wersja kapitalistyczna różowych gaci przypadła mi do gustu (psiunci jak widzę też :))
Jej wszystko pasuje na czym można pupę posadzić i jeszcze na dodatek miękkie jest i ciepłe. Dzięki.
UsuńTeż pamiętam:) Wszystko z bawełny przemysłowej z gumką w tunelu:) Ale widok Twojej gaciowej spódnicy jest bardzo przyjemny!
OdpowiedzUsuńTo były czasy, przy niektórych wspominkach łza sie w oku kręci - lubię pamiętać te dobre rzeczy. Dziekuję
UsuńTo ja pamiętam mniej, bo w rodzinie zarabiającej na szyciu było jednak mniej odczuwalne, że na rynku brakuje :)))
OdpowiedzUsuńA spódnica fajna i podejrzewam, że trudno będzie znaleźć coś wygodniejszego od niej.
spódnica rzeczywiście fajna, cieplutka i "ciąga" się tak jak trzeba, pamiętasz mniej bo Ty wchodziłaś wtedy pod stół na czworakach a ja już na stojąco, u nas co prawda nie szyło się na tzw zarobek, ale wszystkie kobietki w rodzinie umieją szyć na maszynie, robić na drutach i szydełku, niektóre haftować a inne tkać
UsuńHo, ho, widzę, że futrzana kontrola jakości nie obija się :)))
OdpowiedzUsuńsprawdza wszystko, czasem wytrzymałość materii też
Usuń