Szczurek
prezentuje torebkę wydziergana w dwa popołudnia weekendu ze zpagetti, kupione pewnie ze dwa lata temu w szale umysłu: "cudo", ale fajne, chcę i muszę mieć - potem się wymyśli co z tego będzie.
Kawałki poszły na troczki do piżamowych spodni i dalej nic. Przestał ten mot na półce i kuł w oczy a że ostatnimi czasy mam szał drutowo szydełkowy to na próbę wzięłam siódemki (zlecają robienie na 10 lub 12) nabrałam 15 oczek żeby zobaczyć co i jak i poszło. Poszło szybko ale niestety nie tak sprawnie bo przy tak "małych" drutach robota sztywna a przy tym ciężka (na wagę) i łapki musiały co jakiś czas odpoczywać. Ale spodobało mi się bardzo i że zostało mi jeszcze mniej więcej pół mota to dokupiłam teraz czerwony i będzie czerwona i jeszcze łączona szaro czerwona, jedna zrobiona na szydełku.
Torebka wyszła bardzo fajna. Zpagetti to bardzo wdzięczne i... ciężkie tworzywo :)
OdpowiedzUsuńJa swoją torebkę zrobiłam z podszewką i bardzo ją lubię, choć z uwagi na wagę (ale mi się napisało) niezbyt często ją noszę.
Podobno ojczyzną tej z włoska brzmiącej włóczki jest Holandia :D
też tak słyszałam, że to Holendry wymyśliły moja z racji że jest bardzo ścisła podszewki nie wymaga ale i tak jej doszyję
UsuńŚwietna! Uwielbiam szare melanże. Też ostatnio zaczęłam szyć torby, te eko na zakupy :D
OdpowiedzUsuńrzeczywiście ten szary ładny jest ale musiałam po prostu musiałam dołożyć jej kolorku inaczej byłaby taka strasznie serio
Usuń